czwartek, 11 listopada 2010

Legalny haj - Dopalacze

W Polsce aktualnie jest głośno o dopalaczach i legalizacji marihuany. Dzisiaj gościnnie zamieszczam na blogu tekst mojego brata - Piotra. Ciekawy i warty przeczytania.


Wstęp
Wyobraź sobie bezwzględny konflikt. Wojnę, której polem walki są ustawy i rozporządzenia, żołnierzami- prawnicy, farmakolodzy, botanicy, chemicy. Stawka to ogromne pieniądze, bezpieczeństwo państwa i zdrowie obywateli. To się dziś dzieje w Polsce. I nie jest to thriller z gatunku political fiction.

Część I: Przełom.
Tak naprawdę, to zwykłe obchodzenie przepisów. Coś, na co między Bugiem a Odrą jeszcze nikt nie wpadł! Z pozoru, pomysł bezczelnego szaleńca! Ale trzeba było odwagi i tupetu, by właśnie tu wprowadzić go w czyn – z pewnym uznaniem, ale i niezadowoleniem, wręcz złością komentuje Aleksander, dawny pracownik Inspekcji Farmaceutycznej. - To jest obrót nieregulowany, bo prawo tego w pewnym sensie, nie ogarnia do końca. Substancje chemiczne w tych „nawozach”, „produkcjach kolekcjonerskich” czy jakkolwiek będziemy to nazywali, silnie działają na mózg. Bardzo silnie. W ten sam sposób, jak narkotyki. Ale te cząsteczki nie są wymienione w żadnych wykazach. Ani jako substancje narkotyczne, ani psychotropowe! I to czyniło mnie bezradnym…
Pamiętam, jak w jednym z miast wojewódzkich, na wyraźny wniosek centrali, Inspekcja Farmaceutyczna udała się skontrolować sklep z dopalaczami. Było o tym głośno w środowisku, realizowali to moi koledzy. Dobrze ich znam, prawdziwi fachowcy. Doskonałe przygotowanie prawnicze (rozeznanie, jakie przepisy mogą być złamane) i sprzętowe (szybkie narkotesty, pojemniki do pobierania próbek, przenośne laboratorium w walizkach, wszystko jak w „Kryminalnych Zagadkach Nowego Jorku”). Uprzedzili o inspekcji policję, więc oddelegowano umundurowanych funkcjonariuszy jako obstawę. – mój kolega nie usiłuje nawet ukryć silnych emocji, gdy to wspomina. Gdyby mógł, poszedłby na „prywatną wojnę z dopalaczami”. To silny facet z misją i powołaniem.
Dopalacze, produkty kolekcjonerskie, nawozy do roślin, legalne „zamienniki narkotyków”. Znalazły się w obrocie latem 2008 r. Pierwszy sklep z nimi pojawił się w Łodzi. W kilka dni po otwarciu, kontrole policji, sanepidu. Analizy kryminalistyczne w kierunku wykrycia amfetaminy, heroiny, marihuany i innych kontrolowanych przez państwo substancji, dały wyniki ujemne (nie wykryto). Było to zdarzenie bez precedensu- legalne zamienniki narkotyków pojawiły się w handlu w Polsce. Kolejnych wydarzeń nie można już było zatrzymać.

Dosłownie, odbili się od drzwi- w sklepie nie mieli niczego nielegalnego! Wszystko zgodnie z prawem, żadnych substancji, których obrót wymagałby zezwoleń. A czy były tam substancje działające narkotycznie? Bez wątpienia. Produkty kolekcjonerskie? Proszę Cię, kto kolekcjonuje syntetyczne odpowiedniki trawki, lub piguły działające identycznie jak extasy! Ale realizując działania zgodnie z prawem, byli bezradni. Policja? Zbędna- gość ze sklepu bez oporów, uprzejmie i z bezczelnym uśmiechem, pokazywał, oddał do testowania kolejne opakowania towaru. Pobrali próbki, wykonali szybkie testy. I nic- wszystko w porządku. Bo wszystko było zgodnie z prawem. Co się działo potem, w różnych częściach kraju? Kontrole Służby Celnej, skarbówki, Inspekcji Sanitarnej… Doraźne i chwilowe, niestety, działania opóźniające. Obecna konstrukcja prawa i wyjątkowość tego chemicznego zjawiska… No, to nadal jest legalne! Mówiąc to, odpala papierosa, pociąga kolejny łyk kawy i patrzy chwilę przez okno kawiarni, w zamyśleniu. Jest zły z powodu obecnego stanu rzeczy. Za dużo widzi i wie o dopalaczach, by spokojnie o nich mówić. Prawdziwy wojownik, ale w białym kołnierzyku. Bez munduru, broni czy odznaki. Nadal walczy, w znanej organizacji pozarządowej.

Część II Piwo. Bezalkoholowe. Z mrugnięciem.
Dopalacze są obecne na polskim rynku od około 2 lat. Początkowo oficjalnie reklamowane jako legalna alternatywa dla niebezpiecznych substancji narkotycznych, później jako produkty kolekcjonerskie. Naturalnie, nie do spożycia przez ludzi. Można je nabyć w ponad 150 sklepach w Polsce oraz przez Internet. Kolekcjonerskie kapsułki, tabletki, kadzidła i inne cuda mają, poza ładnym wyglądem, kolejną zaletę. Zawierają substancje chemiczne, ekstrakty lub susze roślin, które działają w podobny sposób, jak zabronione przez prawo narkotyki. Dają legalne efekty euforii, pobudzenia, odprężenia, pogłębienia doznań i barwnych wizji. Tak samo, jak niemałe zagrożenie dla zdrowia i życia kolekcjonera. Sprzedaż kolekcjonerskich dopalaczy, tabletek, jonitów (do postawienia na półce, jak figurki z Egiptu, tego się nie spożywa!) to zwykłe ominięciem przepisów prawa. Pewne substancje, rośliny, zioła, nie były i nie są nadal objęte „Ustawą o przeciwdziałaniu narkomani”. Luka w prawie i nisza na rynku zostały zagospodarowane. Objęcie ustawą kolejnych cząsteczek chemicznych i roślin, nie dało pożądanych efektów. Poza wycofaniem z rynku legalnych dotychczas produktów i zastąpieniem przez kolejne, nieobjęte restrykcją. Drwina z prawa i obyczaju? Podobna jak z mruganiem na reklamach piwa bezalkoholowego, kilka lat temu.

Część III „Evviva’le arte!”
Czy poeci potrzebują szczególnych doznań i bodźców? Nie wiem. Ale na imprezach mojej ekipy z uczelni pojawiały się czasami mieszanki ziołowe. Kto bywał? Znasz ich przecież, to studenci. Towarzystwo na poziomie, humaniści z polonistyki, socjologii, filozofii. Czasami ktoś z mojej pracy. Oczywiście, ziółka to nie był nigdy główny element imprezki. To raczej urozmaicenie, atrakcja. Wisienka na szczycie tortu. Ale zawsze, gdy tylko pojawiała się shisha, wszyscy mieli wesołe minki na myśl o tym, co nastąpi! Mówiąc to, Weronika niewinnie się uśmiecha i odgarnia z twarzy złote, niesforne loki. Czy ta kujonka w grubych i ciężkich, kontrastujących z urodą oprawkach, młoda kobieta o twarzyczce i figurze anioła pasuje do stereotypu narkomanki? To studentka socjologii. Kształci się na pewnej uczelni w Katowicach. Moja dobra znajoma obiecała mi opowiedzieć o swoich doświadczeniach.
Dwa drinki na imprezie, fajnie się rozmawia, tańczy- jest ok. Czy to tak bardzo różni się od kilku buchów mieszanki ziołowej? Doznaniami, na pewno. Ale whiskey i koniak jest legalny – mówi i zawadiacko stuka kostkami lodu w swoim drinku. Jest jedną z tych kobiet, która jak ja lubi ciemne alkohole. Więc co jest nie-halo w zażywaniu legalnych, jakby nie było, dopalaczy?- pyta mnie retorycznie. Zero kaca, wrażenia są synestezyjne i kolorowe. Po chwili pełen chill-out. Wiesz, że kiedyś „ujrzałam klimat” tego miasta? Ujawnił mi się obraz „klimatu i atmosfery Katowic”, które mnie tak fascynują? – z przejęciem i wypiekami na policzkach wspomina. W jej ustach brzmi to niemal jak zwierzenie się z jakiejś ekscytującej, przyjemnej i bardzo perwersyjnej praktyki. Lub mistycznego doznania.
I jestem w porządku wobec prawa – dodaje. Zagrożenia dla zdrowia? Ryzyko uzależnienia? Jasne, że jestem tego świadoma. Och, znasz mnie. Jestem dość konserwatywna w niektórych sprawach. Np. w sprawach używek. Alkoholu, tytoniu i… W innych sprawach też. – śmieje się. Moim zdaniem to obiegowa i nadęta opinia, że dopalacze są złe. Bo czy cokolwiek może być absolutnie złe, lub absolutnie dobre?

Część IV Czeski film- nikt nic nie wie
Sporo osób, w tym Weronika, wskazuje podczas takich rozmów na Czechy. Tamtejsze prawo stało się bardziej liberalne, jeśli chodzi o posiadanie nieznacznej ilość narkotyków. Władze uznały, że nie ma sensu ściganie każdej drobnej płotki, kupującej działkę na własny użytek. Zamiast tego, według czeskich prawodawców, lepiej uderzyć w prawdziwych rekinów narkobiznesu, w największych graczy tego rynku. Nie każdy o tym pamięta- czeski wymiar sprawiedliwości nie składa broni, jedynie przegrupowuje siły i zmienia strategię walki. Tym razem zamierza urwać hydrze głowę. Inny argument Weroniki, to legalność innych używek, jak tytoń i alkohol. Całkowicie legalny rak płuc, marskość wątroby, uzależnienie i patologie społeczne? Tak, w dodatku z ostrzeżeniem na opakowaniu papierosów i na tabliczce w sklepie monopolowym. Jedni umieją pić , zachowują umiar. Niektórzy też palą, okazjonalnie, raz na czas. Inni nie radzą sobie z używkami- predyspozycje ich osobowości, obciążenie rodzinne wpychają ich w nałóg. I choroby. Czy Ci ludzie są powodem, by wprowadzić prohibicję i zabronić sprzedaży wyrobów tytoniowych
- A w Polsce król jest nagi i dobrze o tym wiesz- dobitnie mówi, nie spuszczając ze mnie oczu.- Zauważ! Upada pewne społeczne tabu! Polacy zażywali, zażywają i w jakiejś części, będą nadal stosować substancje, uznawane za narkotyki. Te nielegalne? Są dostępne, wystarczy się rozejrzeć, być w odpowiednich miejscach, znać odpowiednich ludzi. Dopalacze? Są w obrocie. Z tą różnicą, że w pełnej zgodzie z prawem. Jak w zwykłym sklepie lub w aptece. Słyszałam, że jeszcze przed wojną, podobno można było w niektórych krajach Europy kupić konopie indyjskie lub heroinę. Właśnie w aptece, oczywiście na receptę.
Dawniej czymś nowym i zaskakującym były napoje energetyzujące i afrodyzjaki w sex-shopach - dalej mówi, z niezwykłą dla niej powagą na twarzy. Tauryna z redbula już nikogo nie zaskakuje i nie dziwi. Pastylki lub syrop na kaszel w czasie sesji lub przed kolokwium? Żadna nowość, znamy klasykę akademików. Czy to, co się dzieje, to nie jest aby jakaś przemiana społeczna? Lub jej początek? Powolne zadomawianie się w naszej kulturze czegoś nowszego, niż alkohol i tytoń? Oswajanie się z postępem, jaki ma miejsce w tej ciekawej dziedzinie? Świat idzie naprzód, biegu rzeki nie zawrócisz. Smart-shopy funkcjonują nie tylko w Holandii, ale na przykład w Irlandii, Wielkiej Brytanii. W Nowej Zelandii i Japonii. A może to przejaw tej „strasznej” globalizacji? Wiesz, to temat na szeroko zakrojone badanie naukowe- próbuje mnie przekonać i kończy wyuczonym uśmiechem. Niewinnie spuszcza wzrok i dyskretnie spogląda na wyświetlacz komórki.
Weronika, sącząc kolejną szklankę whiskey zapewnia, że z powodu dopalaczy: zero opuszczonych zajęć (ma same piątki w indeksie), zero problemów z pracą (jest freelancerem: pisze przemówienia dla zaprzyjaźnionych samorządowców, ma zlecenia od jednej agencji reklamowej), zero problemów z partnerem i rodziną. Pełnia szczęścia, sukcesów, harmonii.
Ale żałuje swoich znajomych z uczelni, którzy słono opłacają zbyt częste i intensywne dopalanie. Nie tylko to legalne. I nie tylko to zielone. Stany lękowe, poważne zaburzenia osobowości, nałóg i… konkretne, poważne leczenie.

Część V Białe? Zielone? Życie!
Regulacja wydaje się dla mnie najlepszą opcją. Legalny dostęp do niektórych substancji. Wyselekcjonowanych substancji, tylko i wyłącznie. Ujęcie tego w jakieś ryzy. Dla mnie, działania władz to tylko zakazy. I to nic nie da. Poza kolejnymi sposobami by obejść prawo. Z rozmów z patomorfologami kojarzę, że śmierć rzadko może być bezpośrednio z powodu legalnych dopalaczy lub rzeczy w tym stylu. Oczywiście, nie mówię o pośrednim skutku… Schizofrenia, nałóg, skutki po odstawieniu. Wiesz, sam tego nie zgłębiałem od kuchni, ale mi dopalacze osobiście jakoś nie przeszkadzają, bo nie stosuję- wyjaśnia Przemek, tegoroczny absolwent medycyny z Gdańska. Młody lekarz o świeżym umyśle, imponującej wiedzy i nienagannych manierach Prywatnie, podróżnik o wyrzeźbionej przez morze i góry, jak gdyby zniszczonej twarzy. Nikt nie daje mu jego 27 lat.
Wiesz, ja nie potrzebuję tej chemii. Do ust i nosa: nic zielonego, nic białego. Mnie kręcą żagle i góry. I tradycyjna czysta-ojczysta, to są doznania – śmieje się do słuchawki. Wiesz, jak to jest wyjść cało ze sztormu na Atlantyku? Mieliśmy z załogą rok temu taką przeprawę. Ale załoga była na medal. Łajba cała, nikt nie wypadł za burtę, moja głowa rozbita, kolega złamał rękę, ale żyjemy! Ta euforia i radość. To uczucie ulgi i spokoju. A za rok, już po stażu, chcę się załapać na kolejny długi rejs, a potem pewnie dołączyć do tej zimowej wyprawy w góry Kaukazu, o której Ci już mówiłem. Miejsce się dla mnie znajdzie (lekarz zawsze się przyda). Potrzebujemy jeszcze tylko sponsora.
Mimo, że to tylko krótki telefon, niemal czuję zapach morskiego powietrza, na przemian z chłodem gór. Przemek z pasją mówi o swoich najbliższych planach. Jeszcze tej jesieni krótki i niskobudżetowy wypad w Beskidy a po powrocie do Gdańska rejs na Bornholm. Ten gość nie ma czasu na używki. Za dużo poświęcał go na podróże, sport i studia.

Część VI Chemiczne szachy
Z punktu widzenia chemika lub farmaceuty, dopalacze nie są wielkim odkryciem. To po prostu bardzo podobne w strukturze chemicznej i działaniu, zamienniki narkotyków, ich niemedyczne kongenery. Jedynie pomysł wprowadzenia ich do handlu jest nowy na polskiej ziemi.

Lek me too, lub kongener, to produkt leczniczy, który odwzorowuje działanie pewnego innowacyjnego wzorca. Ma bardzo podobny mechanizm działania, oczekiwany efekt i profil bezpieczeństwa. Zwany jest z tego powodu również zamiennikiem terapeutycznym. Jego budowa nie jest identyczna, ale na tyle zbliżona do oryginału, by w określonych warunkach pełnić rolę zastępcy pierwowzoru. Jeśli ten jest zbyt kosztowny lub niedostępny.

Różnica w budowie nie musi znacząco zmieniać działania dwóch różnych cząsteczek. Czasami takie bliźniacze w działaniu cząsteczki biologicznie czynne tworzy sama Matka Natura, czasami chemik lub farmaceuta. Lubię pisać piórem wiecznym, a ktoś nagle mi tego zabroni, co robić? Kupuję pióro na naboje. Niby to samo, ale nie do końca. To inna konstrukcja, budowa, sposób podawania atramentu…


Jeśli ktokolwiek uważa, że ludzie w firmach zajmujących się dystrybucją i wytwarzaniem dopalaczy to zwykli handlarze w dresach lub domorośli chemicy, jest w ogromnym błędzie. To musi być profesjonalny sztab (zapewnie bardzo dobrze opłacanych) prawników, chemików-analityków, specjalistów farmakologii, etnobotaniki i prawdopodobnie farmaceutów. Farmaceutów, którzy w mojej prywatnej ocenie przeszli na ciemną stronę mocy. Nie wszystko co legalne jest uczciwe, prawda?

Po drugiej stronie barykady jest podobna grupa fachowców z Ministerstwa Zdrowia, Ministerstwa Sprawiedliwości, Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii, Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego. Czasami tylko zza biurek, ale pamiętajmy, że Ci ludzie chronią porządku i bezpieczeństwa w państwie. Nad wejściem do pracy, na ścianach gabinetów i na mundurach mają orła białego. W złotej koronie i w czerwonym polu. Są też i sprzymierzeńcy: Służba Celna, Kontrola Skarbowa, policja, Inspekcja Sanitarna.

W ostatnich zmianach „Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii” uregulowano obrót m.in. mefedronem, benzylopiperazyną (zamienniki ecstasy) oraz substancją JWH-018 (działa jak THC z haszyszu lub marihuany). A także kolejnych roślin, jak szałwia wróżbitów (Salvia divinorum), która dostarcza krótkotrwałych wizji, nieco podobnie do LSD.
Pojawiło się też pojęcie środka zastępczego, substancji używanej zamiast, lub w takich samych celach, innych niż medyczne, jak środek odurzający lub substancja psychotropowa.
Krok naprzód w stronę lepszej kontroli?
Przewidywane są kolejne zmiany w prawie, jak możliwość wstrzymania z obrotu dowolnego dopalacza na okres 12 do 18 miesięcy, na czas badań toksykologicznych i farmakologicznych.

To, co się obecnie rozgrywa, to z pozoru ciągła gra strategiczna. Ale tak naprawdę, to poważny, bezwzględny konflikt. Z tego powodu, że to prawdziwi ludzie kupują i zapewne zażywają te kolekcjonerskie cuda i dziwy. Ta walka ma miejsce w laboratoriach chemicznych, gabinetach urzędników, w wytwórniach dopalaczy, w laptopach analityków przeglądających bazy danych w poszukiwaniu odurzających i legalnych cząsteczek i roślin. Tutaj polem walki jest prawo. Jego egzekwowanie lub obejście. Bronią: wiedza prawnicza, informacja, technologia. (Na szczęcie, nic w stylu Kolumbii lub Meksyku.) Jak zawsze spryt i zdolność przewidywania też się pzydają. Stawka? Ogromne pieniądze. Dochody największej polskiej firmy zajmującej się tym biznesem liczy się w milionach złotych. Gra toczy się też o zdrowie publiczne. Podejrzenie 2 śmiertelnych skutków użycia dopalaczy (Łódź i Nowy Targ), serie zatruć kolekcjonerów na Pomorzu, podczas wakacji. Długofalowe skutki dla całego społeczeństwa? To się okaże za kilka lat.

Na wyraźne życzenie rozmówców, ich imiona zostały zmienione.

wtorek, 9 listopada 2010

Aikido w Częstochowie i japońscy mistrzowie

Z zainteresowaniem przeczytałem artykuł o Aikido w ostatniej gazetce wydawanej przez Wydział Kultury i Promocji Urzędu Miasta Częstochowy - strona 54 i 55
http://cgk.czestochowa.pl/wp-content/uploads/2010/03/11_cgk_net.pdf


Aikido w Częstochowie
W Częstochowie jest kilka klubów
aikido zrzeszonych w różnych
krajowych organizacjach, reprezentujących
główny nurt aikido
aikikai. Zdaniem naszego eksperta,
pana Jacka Engela, nowy adept
powinien szukać klubu, gdzie
instruktor posiada wysoki stopień
dan nadany przez shihanów japońskich.
W którym instruktor i jego
członkowie wciąż doskonalą się na
stażach krajowych i zagranicznych
z japońskimi mistrzami. Dzięki
temu na tle innych ośrodków
krajowych, a nawet zagranicznych,
poziom Aikido w naszym mieście
jest bardzo wysoki.
Piotr Dziker Chrząstek
Cóż, nic dodać nic ująć. Na macie nie zgadzamy się często z innymi ćwiczącymi. Nie zgadzamy się z instruktorami prowadzącymi treningi czy staże. Widzimy czyjeś Aikido i myślimy sobie - tak to ja ćwiczyłem w przedszkolu - co on/ona robi. Przecież to powinno się robić tak... Chyba dlatego w Polsce jest parę federacji Aikido a w takim małym prowincjonalnym, wysoce śmiesznym miasteczku jak Częstochowa jest aż 5 (słownie: pięć) sekcji aikido. Jacek ujął to tak precyzyjnie - jak precyzyjne jest jego Aikido; powtórzę to jeszcze raz: "nowy adept powinien szukać klubu, gdzie instruktor posiada wysoki stopień dan nadany przez shihanów japońskich. W którym instruktor i jego członkowie wciąż doskonalą się na stażach krajowych i zagranicznych z japońskimi mistrzami. Dzięki temu na tle innych ośrodków krajowych, a nawet zagranicznych, poziom Aikido w naszym mieście jest bardzo wysoki" . Cieszę się, że ćwiczę w tym momencie w klubie gdzie instruktor posiada najwyższy stopień DAN w byłym województwie śląskim nadany przez japońskiego mistrza. 



Wracając do mistrzów japońskich i Częstochowy - zdjęcie jednego z nich na stażu w Częstochowie.

pan Fujio Nakamura i jeden z moich pierwszych staży - 1996 rok :)

Na koniec parę linków:
Pojawiły się w sieci dwa nowe adresy:
http://www.facebook.com/aikido.czestochowa  oraz http://www.facebook.com/aikido.undo
Zapraszam do odwiedzenia.

Reklamy klubu Jacka są często na moim blogu ale dla zainteresowanych podaję jeszcze raz link do jego strony http://www.aikido.czest.pl/
Kolejna sekcja wymieniona w artykule to Sekcja Piotra http://www.aikido-budo.org/
I najmłodsza sekcja wesołych samurajów  http://www.sztuki-walki.pl

niedziela, 7 listopada 2010

HTC zmiana czasu = problem

HTC (ang. High Tech Computer Corporation – korporacja nowoczesnych technologii) – robi fajne telefony. Fajne bo mają fajny disajn? Fajnie działają? Hm,  może jednak powinienem napisać miód.
W HTC HD2 i w HTC mini HD jest ten sam problem – zmiana czasu. Jak Twój HTC namiętnie przestawia się na czas letni trzeba niestety wyłączyć dwie rzeczy:

* Start> Ustawienia -> Usługi danych(4-ty na liście ) -> opcja- Synchronizacja Czasu z internetem -> Usuń zaznaczenie z : Pobierz czas z internetu, Pobierz czas z internetu w roamingu. 

* Start> Ustawienia -> Menu -> Więcej -> ikonka Osobiste-> ikonka Telefon -> zakładka Usługi GSM /UMTS -> zaznaczyć opcję na liście Synchronizacja czasowa -> przycisk na dole- Pobierz Ustawienia -> 
Odznacz/ Usuń zaznaczenie z: „Automatyczna zmiana strefy czasowej i ustawienia zegara” 

Teraz wystarczy ustawić odpowiedni czas w ustawieniach i wuala.

Podobno inżynierowie HTC pracują już nad rozwiązaniem problemu i jakąś aktualizacją :P